Wszyscy na Zanzibarze - John Brunner
Tytuł: Wszyscy na Zanzibarze
Autor: John Brunner
Seria: Artefakty
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 22 kwietnia 2015
Liczba stron: 624
"Wszyscy na Zanzibarze" przedstawia świat przeludniony, przepełniony natarczywymi mediami, zobojętnieniem, używkami i wszechogarniającą samotnością. Brunner w swojej książce przewidział nasz współczesny świat, pokazuje nam wizję do czego może doprowadzić nadmierny konsumpcjonizm i za duże zawierzenia życia technologi.
Przenosimy się na Ziemię początku XXI wieku, planetę przeludnioną, zautomatyzowaną, zdeprawowaną. Gdzie narkotyki, zdeprawowana i przekupna polityka idą w parze, a zwykli ludzie żyją w niedostatku. Świat chwieje się w posadach za sprawą za dużej ilości ludzi, którzy mnożą się jak zaraza tocząca ten świat. Czy jest jakieś wyjście z tej histerycznej sytuacji...?
Na pierwszy rzut oka widać podział książki na cztery części, które przenikają się wzajemnie. John Brunner zastosował niekonwencjonalną formę powieści, która mi jak najbardziej przypadła do gustu. Części różnią się między sobą i w różny sposób wpływają na fabułę, pokazując świat w różnych odsłonach. Wątki fabularne zaskakują, wciągając jeszcze mocniej w lekturę. Dopiero zbiór informacji ze wszystkich czterech części daje nam pełen obraz historii i wgląd w ten skomplikowany i niebanalny świat. Z pewnością sięgnę jeszcze po książki tego autora, ponieważ stwierdzam, że na prawdę warto.
"Wszyscy na Zanzibarze" jest pozycją ambitną i wnoszącą wiele do umysłu czytelnika. Sprawia, że podczas lektury będzie trzeba nie raz pogłówkować i zastanowić się nad pewnymi sprawami. Książka jest świetna i potrafi wciągnąć na dość długi czas. Seria "Artefakty" ogromnie mnie ciekawi i mam nadzieję na kolejne pozycje będą równie dobre i przykuwające uwagę. Jak najbardziej polecam.
Autor: John Brunner
Seria: Artefakty
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 22 kwietnia 2015
Liczba stron: 624
"Wszyscy na Zanzibarze" przedstawia świat przeludniony, przepełniony natarczywymi mediami, zobojętnieniem, używkami i wszechogarniającą samotnością. Brunner w swojej książce przewidział nasz współczesny świat, pokazuje nam wizję do czego może doprowadzić nadmierny konsumpcjonizm i za duże zawierzenia życia technologi.
Przenosimy się na Ziemię początku XXI wieku, planetę przeludnioną, zautomatyzowaną, zdeprawowaną. Gdzie narkotyki, zdeprawowana i przekupna polityka idą w parze, a zwykli ludzie żyją w niedostatku. Świat chwieje się w posadach za sprawą za dużej ilości ludzi, którzy mnożą się jak zaraza tocząca ten świat. Czy jest jakieś wyjście z tej histerycznej sytuacji...?
Na pierwszy rzut oka widać podział książki na cztery części, które przenikają się wzajemnie. John Brunner zastosował niekonwencjonalną formę powieści, która mi jak najbardziej przypadła do gustu. Części różnią się między sobą i w różny sposób wpływają na fabułę, pokazując świat w różnych odsłonach. Wątki fabularne zaskakują, wciągając jeszcze mocniej w lekturę. Dopiero zbiór informacji ze wszystkich czterech części daje nam pełen obraz historii i wgląd w ten skomplikowany i niebanalny świat. Z pewnością sięgnę jeszcze po książki tego autora, ponieważ stwierdzam, że na prawdę warto.
"Wszyscy na Zanzibarze" jest pozycją ambitną i wnoszącą wiele do umysłu czytelnika. Sprawia, że podczas lektury będzie trzeba nie raz pogłówkować i zastanowić się nad pewnymi sprawami. Książka jest świetna i potrafi wciągnąć na dość długi czas. Seria "Artefakty" ogromnie mnie ciekawi i mam nadzieję na kolejne pozycje będą równie dobre i przykuwające uwagę. Jak najbardziej polecam.
Zapowiada się ciekawie, bardzo lubię takie klimaty i historie. Teraz muszę ją dorwać:).
Bardzo ciekawie napisana recenzja, a po książkę z pewnością sięgnę.
Czy to nie jest przypadkiem klasyczny cyberpunk? ;)
Raczej nie, bliżej moim zdaniem tej książce do powieści science fiction.
Cyberpunk bądź co bądź należy do science fiction, bo jest to jeden z jego podgatunków, ale czytając o przeludnionym mieście właśnie mi się tak skojarzyło z cyberpunkiem.
Cyberpunk to prawie 15 lat później... "Wszyscy na Zanzibarze" jest bliżej Huxleya niż Gibsona.
Prześlij komentarz